sobota, 27 października 2012

Rozdział 1: "Świetny mecz, Harry!"

     Mgła była tak gęsta, że nic nie było widać. Żaden z graczy nie wiedział gdzie leci. Na dodatek deszcz padał tak mocno, że nawet magiczny dach nie był w stanie go powstrzymać.
Harry już dwa razy dostał tłuczkiem w lewe ramię. Piekło go jak diabli. Myślał, że to zaraz minie, ale mylił się.
"Nie dam rady." - Przeszło mu przez myśl. Okulary miał całe zaparowane, a jego szaty były przemoczone do suchej nitki. Ubranie zaczynało robić się coraz cięższe.
W powietrzu rozległ się zagłuszony dźwięk gwizdka, przez tłum krzyczących uczniów. To Oliver Wood poprosił o przerwę. Gryfoni i Puchoni zlecieli na trawę.  Buty wbiły im się w błoto i ledwo doszli do kapitana.
- Nie poddawajcie się! - Powiedział głośno Wood, by każdy usłyszał.
- Oliver, jesteśmy wykończeni! - Jęknął Fred Weasley, a reszta drużyny kiwnęła głowami.
- Wiem, wiem... - Kapitan spojrzał na Harry'ego. W jego oczach widać było strach. - Potter, musisz złapać znicza... - Powiedział. - Liczę na Ciebie.
Poklepał go po zdrowym ramieniu, usiadł na miotle i odleciał. Rozległ się drugi gwizdek, oznaczający koniec przerwy. Wszyscy wzbili się w powietrze.
I znowu wszystko jest na jego głowie.  Jeśli nie złapie znicza, to Wood się załamie. Jak wygraj, to przejdą do Finałów, które odbędą się w Maju (Jest dużo czasu. Jest dopiero połowa października.) i zagrają ze Ślizgonami.
Mgła gęstniała coraz bardziej. Zawodnicy już nie widzieli siebie nawzajem. Harry westchną cicho i poleciał wyżej. Ramię wciąż go bolało. Ale nie poddał się.
W pewnej chwili  zobaczył znicz. Latał obok puchonki, Lilly Weston. Potter wzbił się w powietrze, i z wielką prędkością popędził przed siebie. Gdy brunetka zobaczyła, że Potter leci w jej stronę, pierwszą  jej myślą było: Chce mnie zaatakować!
Puchonka zanurkowała, zostawiając chłopakowi znicza. Harry powoli stanął na miotle. Z całej siły wyciągnął dłoń. Złota kulka latała obok jego dłoni, nie dając się złapać. W pewnej chwili czarnowłosy zachwiał się. Deszcz walił w niego z całej siły, ale ten zacięcie walczył o zdobycie piłeczki. Zamkną oczy i zacisnął dłoń. Udało się.
- HARRY POTTER ZŁAPAŁ ZNICZ! GRYFFINDOR WYGRYWA!!! - Krzyczał Lee Jordan, a profesor McGonagall próbowała zabrać mu mikrofon. Zawodnicy zlecieli na ziemię.
- HARRY! HARRY! - Wrzeszczał tłum Gryfonów, którzy stali na widowni. W pewnej chwili na niebie pokazały się petardy. Wszyscy się cieszyli, i nikogo już pogoda nie obchodziła.

     Pokój wspólny Gryffindoru był przepełniony uczniami. Świętowali zwycięstwo. Finały już mieli w kieszeni.
Stoły były pełne jedzenia; od słodyczy z miodowego królestwa, po miód pitny i piwo kremowe. Na ścianach wisiały czerwone balony i wstęgi. W pokoju panował chaos. Fred i George puszczali małe petardy. Jedna wpadła jakiemuś drugoklasiście za szatę i miotał się po pokoju jak wariat. Wszyscy mieli z niego ubaw.
- Harry! - Jakiś chłopak z drugiej klasy przepchał się przez tłum i podszedł do trójki przyjaciół. - Mógłbym dostać zdjęcie z autografem?
- Jasne.
Uśmiechnął się do obiektywu, z aparatu buchnęła para i zdjęcie było gotowe. Harry wziął pióro do ręki i je podpisał.
- Dzięki! - Krzykną ucieszony drugoklasista i znikną gdzieś w głębi pokoju.
- Masz już fanów, Harry. - Zaśmiała się Hermiona i wypiła do końca swoje kremowe piwo.
- A kiedy ich nie miał? - Spytał Ron, który zjadał kolejną paczkę fasolek o różnych smakach. Potter wziął ze stołu szklankę miodu pitnego i podszedł do kominka. Usadził się wygodnie w fotelu i rozejrzał się. Grupka dziewczyn stało obok okna i patrzyło na Harry'ego chichocząc. Nie była to dla niego nowość.
Siedział tak, wpatrując się nieprzytomnie w ogień, kiedy coś strzeliło mu nad uchem.
- Tu jest nasza gwiazda! - Powiedział George Weasley, śmiejąc się i puszczając kolejną petardę.
- Przestańcie chłopaki... - Zaśmiał się.
- Będziemy balować caaałą noc! - Krzykną Fred, pijąc czwartą szklankę piwa kremowego. Usiedli na kanapie i zaczęli o czymś rozmawiać. Pewnie o swoich nowych "zabawkach", myślał Harry. W pewnej chwili uświadomił sobie, że zapomniał napisać referatu z eliksirów. Jeśli szybko tego nie zrobi, to Snape będzie miał uciechę.

     Harry Potter chrapał głośno. Siedział przy oknie w dormitorium od prawie czterech godzin, pisząc wypracowanie, aż w końcu zasną, z policzkiem opartym o zimną szybę, z przekrzywionymi okularami i otwartymi ustami. Jego oddech pozostawiał na szybie mgiełkę iskrzącą się w bladym blasku księżyca. W dłoni trzymał kawałek pergaminu i pióro.
Gdyby ktoś wyrwałby go teraz z tego błogiego snu, wściekłby się jak nigdy...

----------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że się podobało. :D Następny rozdział za tydzień!
Liczę na komentarze.



Obserwatorzy